Pierwsza kara Majki

Majka po kilku tygodniach doszła do siebie. Rany zagoiły się. Pilnowaliśmy, by chodziła czysta i zadbana. Urządziliśmy jej pokój. Karmiliśmy i opiekowaliśmy się nią codziennie. Wytyczyliśmy jej również zasady, które miała w naszym domu przestrzegać i ostrzegliśmy, że za złamanie ich czeka ją kara. Przez jakiś czas przymykaliśmy oko na jej nieposłuszeństwo, uznając, że musi się przystosować. Jednak szybko się przekonaliśmy, że jest bardzo inteligentna i sprytna i zaczęła to wykorzystywać przeciwko nam. W końcu podjęliśmy wspólnie decyzję, że czas na prawdziwą pierwszą karę. Zaprowadziliśmy ją do piwnicy, była przerażona, nie wiedziała, co się dzieje, ale czuła, że chcemy ją ukarać.

- Rozbierz się - powiedziałeś szorstko, nie odpowiedziała - mam ci pomóc?

Podszedłeś i zacząłeś ją rozbierać.

- Czekaj, ja to zrobię- powiedziałam, widząc, jak bardzo jest już przerażona.

Podeszłam i spokojnie, ale stanowczo zaczęłam rozbierać Maję, aż w końcu stała przed nami cała naga. Widać było, że się wstydziła zwłaszcza tego, że Ty ją widzisz. Związaliśmy ją następnie tak, że wisiała lekko nad ziemią, tylko trochę opierając się na palcach. Ręce i nogi miała unieruchomione. Zacząłeś wyciągać różne narzędzia na jej oczach, a ona coraz bardziej się bała.

- Błagam, nie bijcie mnie. Ja już będę grzeczna… przysięgam.

- Musimy kochanie, to dla twojego dobra - powiedziałam - ale nie martw się. Nie zrobimy ci krzywdy, zasłużyłaś na karę i ją otrzymasz, ale nie zbijemy cię zbyt mocno.

Najpierw sięgnęłam po średniej wielkości pejcz, na początek nie chciałam jej zbytnio zszokować. Nim uderzyłam pierwszy raz ujrzałam strach w jej oczach. Wiedziałam, że bardzo boi się bólu. Zamachnęłam się najpierw niezbyt mocno, potem jeszcze raz i jeszcze raz. Maja dzielnie zaciskała zęby i na początku próbowała nie krzyczeć. Chciała pokazać, że jest silna. Stopniowo zwiększałam siłę uderzeń, a ona zaczęła krzyczeć po każdym następnym razie coraz głośniej. W pewnym momencie przerwałam. Majka płakała, bolało ją, choć na pewno znała już gorszy ból.

Potem była twoja kolej. Wziąłeś bicz. Teraz nasza dziewczynka naprawdę się przestraszyła. Wiedziała, że chłosta od Ciebie będzie jeszcze boleśniejsza. Już za pierwszym zamachem uderzyłeś ją dość mocno.

- Ałaaa, to boli, proszę już nie! – Maja krzyczała przerażona.

Nie reagowałeś na to w żaden sposób. Biłeś dalej, a całej jej ciało robiło się coraz bardziej czerwone, gdzieniegdzie można było dostrzec krwawe ślady. W końcu jednak przestałeś. Teraz już naprawdę bardzo płakała i widać było, że ma dość.

Jednak ja jeszcze nie skończyłam. Wzięłam kabel od żelazka, który mimo że tak prosty. był jednym z najboleśniejszych narzędzi z naszego arsenału. Nasza dziewczynka miała tego świadomość.

-Proszę.. niee, nieee, tylko nie to – powiedziała drżącym i łamiącym się głosem – nie wytrzymam już, tak bardzo mnie boli…

- Jesteś pewna, że to już nie za dużo? - spytałeś nieco niepewnie - może faktycznie już jej wystarczy.

- Wytrzyma. Jest silna, a kara ma być surowa, żeby ją dobrze zapamiętała - powiedziałam spokojnie - nie martw się nie zrobię jej krzywdy.

Zamachnęłam się ale za pierwszym razem lekko.

- Ałaa, booooli! – krzyknęła, a na jej ciele został wyraźny ślad.

Zamachnęłam się drugi raz, krzyknęła jeszcze głośniej, wtedy już zupełnie nie mogła opanować płaczu, prosiła, strasznie prosiła, bym już tego nie robiła. Zamachnęłam się trzeci raz i już dość mocno.

- Aaaaaaaaa, błaaagam.. już.. już nieeee!

Jej krzyk był straszny i z pewnością było go słychać poza piwnicą. Teraz już wyła z bólu. Chłosta była skończona.

- Przynieś, proszę, jakiś koc – powiedziałam, a sama przystąpiłam do odwiązywania ukaranej.

Gdy stanęła a całych stopach, ledwo trzymała się na nogach i nie mogła przestać się trząść z nadmiaru emocji. Opatuliłeś ją kocem, delikatnie podniosłeś, by nie dotknąć żadnego czułego miejsca i zaniosłeś na górę. Położyłeś ją w jej łóżku, nadal cicho płakała, oddychała nierównomiernie. Usiedliśmy koło niej.

- Już po wszystkim, Maju – powiedziałeś, czule głaszcząc ją po głowie - byłaś bardzo dzielna.

- Tak, wytrzymałaś, a to nie była lekka kara - powiedziała - ale wiesz dobrze, że zasłużyłaś. 

Potraktowaliśmy ciebie sprawiedliwie i pamiętaj, że nigdy nie zrobimy ci krzywdy.
Nasza mała dziewczynka powoli się uspokajała.

- Przepraszam, bardzo przepraszam - powiedziała cichym zachrypniętym głosem - i dziękuję, ja się poprawię... obiecuję.


- No dobrze. To może wspólnie napijemy się gorącej czekolady. Zrobiłbyś ją może, kochanie? - zwróciłam się do ciebie - dla nas wszystkich był to ciężki dzień.

Komentarze

Popularne posty z tego bloga

Pierwsza wspólna kara

Początek